Zimą 1968 roku opolanie żyli pierwszym torem saneczkowym, urządzonym w centrum miasta. Całą ulicę Sempołowską zamknięto specjalnie z myślą o dzieciach.
Zimowe miesiące były wtedy śnieżne na tyle, że aby użyć sanek, nie trzeba było wyjeźdżać w góry. I to czasem stawało się problemem. Niektóre maluchy pojawiły się z sankami na ulicach, bo wtedy jeździło po nich znacznie mniej samochodów. Mimo to dochodziło do wielu niebezpiecznych sytuacji.
Dlatego w styczniu Tadeusz Czarnecki, ówczesny kierownik wydziału komunikacji w prezydium Miejskiej Rady Narodowej, zdecydował o zamknięciu spadzistej ulicy Sempołowskiej.
Pomiędzy godziną 13, a 17 wjazdu na ulicę pilnowały barierki i znaki, a na końcu tymczasowego toru wysypano piasek, który miał w naturalny sposób wyhamowywać dzieci, zjeżdżające od strony placu Armii Czerwonej (dziś plac Kopernika).
Nie wszystkim rodzicom taki tor przypadł do gustu. Władze miasta uspokajały jednak, że o bezpieczeństwo maluchów dba nie tylko wydelegowany z komendy miejskiej milicjant, ale także społeczny inspektor ruchu drogowego.
Pomysł, który może wydawać się nieco ryzykowny, chwycił, o czym przekonuje archiwalna fotografia. Uliczny tor funkcjonował codziennie także w lutym 1968 roku, jeśli tylko pozwalała na to pogoda.
Dziś mało kto o nim pamięta , a coraz mniej opolan wspomina także ziemne tory saneczkowe, funkcjonujące na wyspie Bolko czy w podpopolskim Winowie. Może dlatego, że coraz częściej zima w Opolu niewiele różni się od wiosny.