Nie było duże, mało kto o nim pamięta, ale niewiele brakowało, aby przetrwało i pewnie dziś traktowalibyśmy je jako kulturalną atrakcję.
Jego historia rozpoczęła się w połowie grudnia 1954 roku. W stalinowskiej Polsce wyczuwało się lekką odwilż polityczną, na mocy której Władysław Gomułka – przyszły I sekretarz PZPR – właśnie wyszedł z więzienia. W Opolu mieszkało wówczas nieco ponad 50 tysięcy osób, a zimą filmy oglądano głównie w kinie Odra, do którego trudno było dostać bilet.
M.in. dlatego pojawił się pomysł otwarcia kolejnego kina w budynku Wojewódzkiego Domu Kultury, gdzie obecnie działa Radio Opole. W grudniu 1954 r. poinformowano, że przy ulicy Strzelców Bytomskich filmy będą wyświetlane we wtorki, soboty i niedziele. Bilet dla osoby dorosłej kosztował 2,7 zł, a ulgowy zaledwie złotówkę i 35 groszy. Jako pierwszy zagrano w sobotę film bułgarski „Alarm trwa”, w niedzielę o godz. 11 pokazano radziecką bajkę „Jabłoń o złocistych jabłkach”, a wieczorem zorganizowano dwa seanse filmu „Arena Śmiałych”, też wyprodukowanego w ZSRR. Nie były to jednak obrazy, które nawet w tamtych, siermiężnych czasach rzucały na kolana.
– „Ostrówek” od początku był kinem, gdzie nie wyświetlano nowości – opowiada Bogusław Laitl, miłośnik fotografii i filmów, który był we wszystkich kinach w Opolu. – Takie obrazy trafiały do tego kina dopiero, kiedy objechały niemal całe województwo. Sala „Ostrówka” znajdowała się na piętrze budynku i miała około 70 miejsc. W porównaniu z Odrą, gdzie jednorazowo mogło wejść ponad 400 osób, była niewielka, co wcale nie znaczy, że niepotrzebna.
W latach 50. kina były jedną z największych atrakcji w mieście. Dodatkowo pełniły rolę miejsc, gdzie organizowano różnego rodzaju imprezy. Zaczynając do Sylwestra z filmem, a kończąc na naukowych odczytach, dotyczących wyższości komunizmu nad kapitalizmem.
– Pamiętam, że gdy organizowaliśmy w 1970 lub 1971 roku Ogólnopolski Konkurs Filmów Amatorskich, właśnie w kinie Ostrówek odbywały się pokazy filmów konkursowych – mówi Laitl.
Sala w WDK zaczęła jednak tracić na znaczeniu wcześniej, bo w połowie lat 60, kiedy w Opolu filmy wyświetlano m.in. w nowych kinach „Stylowym” (ul. Wrocławska) oraz „Kraków” (ul. Katowicka). Mimo to Ostrówek istniał aż do początków lat 90, gdy zdecydowano, że Wojewódzki Dom Kultury zniknie z Opola. Taki sam los czekał również salę kinową.
– Likwidator WDK próbował ją wielokrotnie sprzedać – relacjonuje Laitl. – Najpierw wyceniono ją na 50 milionów starych złotych, potem na 30 mln, ale mimo kolejnych obniżek, nikt się nie zgłaszał po kino, na które składały się nie tylko ekran i projektor, ale też rzędy krzeseł, czy zasłony na okna.
Nieoczekiwania dla siebie Leitl dostał propozycję od likwidatora WDK, aby całe kino przejąć za darmo. Propozycja wbrew pozorom nie była przypadkowa, bo od lat Laitl był znany w Opolu z prowadzenia Pracowni Foto-Filmowej i Dyskusyjnego Klub Filmowego w Młodzieżowym Domu Kultury, gdzie stale wyświetlano ambitne filmy.
– Kiedy ówczesny wojewoda Ryszard Zembaczyński zgodził się bezpłatne przekazanie kina, razem z dyrektorem I liceum postanowiliśmy uruchomić kino międzyszkolne i w ten sposób uratować „Ostrówek” – wspomina Laitl.
W połowie lat 90. kino zdemontowano i najpierw złożono w garażu WDK, niestety szybko trzeba było go opróżnić i wówczas wyposażenie trafiło do jednego z budynków liceum. Kina nie uruchomiono, gdyż brakowało pieniędzy na remont pomieszczeń. Taki zastój trwał do lipca 1997 roku, kiedy w Opolu pojawiła się wielka powódź.
– „Ostrówek” dosłownie popłynął. Nie było już czego ratować, zostały nam tylko wspomnienia, choć i tych jest z tego kina niewiele – przyznaje Laitl.